Tajlandia kocha świętować, a jeśli się da – nie pracować. Obchodzą zachodni Nowy Rok, w marcu ich rodzimy, Songkran; a dziś mamy Chiński Nowy Rok. Wszyscy noszą czerwone, jedwabne chińskie suknie, szkoła zorganizowała paradę smoków. Kiedy uczyłam kilka dobrych lat temu w Chinach, wszyscy zajadali siętradycyjnym Moon Cake, tradycyjnym ciastem wypelnionym różnym nadzieniem, często niestety durianowym; które było absolutnie ohydne. Jeśli durian to tylko suszony, żadna inna forma do mnie nie przemawia –smakuje tak jak pachnie i nie czuję tego niebiańskiego smaku ukrywającego się pod kloacznym zapachem. Dzieci, czasem dorośli, dostają czerwone koperty z pieniędzmi, czerwone lampiony ze złoconymi ozdobami wirują w powietrzu, a zakochane pary siedzą na dachach do północy, czekając na księżyc. Albo przynajmniej powinny.
Znacie historię Chińskiego horoskopu? Dawno, dawno temu w krainie szczęśliwości żył Emperor ze zwierzętami i wszyscy byli równi, ale niestety, jak to z wszystkimi bywa, niektórzy chcieli być równiejsi. Zwierzęta poprosiły Emperora by powiedział, które z nich jest ajważniejsze, najlepsze, Emperor postanowił więc urządzić wyścig, który miał rozstrzygnąć tę zagadkę. Gotowi,do startu, start – zwierzęta ruszają do biegu i prowadzi Wół. Ale sprytny Szczur, tuż za nim, wskoczył mu na grzbiet, przedostając się w ten sposób na drugi brzeg potoku, po czym zeskoczył i pobiegł do przodu, pierwszy przekraczając metę. Szczury są więc przebiegłe, nieuczciwe, sprytne i dobrze radza sobie w zyciu, nie zawsze dzięki ciężkiej pracy. Ale oszustwu. Wół był drugi, trochę wolniejszy, ale wytrwale dążący do przodu, uczciwy i uparty. Inne zwierzęta miały różne przygody po drodze – jedne ratowały innych, kończąc na odległych miejscach, inne zatrzymały się na obiad i drzemkę i skończyły ostatnie. Z tej całej historii łatwo zapamiętać charatery zwierząt opisujące tych, którzy urodzili się pod danym znakiem. Ja jestem Wołem, i nie do końca się zgadzam ze swoją charakterystyką – uparcie dążąca do jasno określonego celu, uparta, stateczna. Chwilowo mam jeszcze większy mętlik w głowie niż zwykle i brak odpowiedzi nakażde z tysiąca pytań. Bliżej mi chyba do Strzelca, który biega z miejsca na miejsce, podróżuje i ma wciąż nowe pomysły.
Ale lubię wszelkiego rodzaju przepowiednie przyszłości, a tarota w szczególności. Sama posiadam talię i od wielu już lat stawiam sobie, czasem innym, starając się wyczytać przyszłość. Kiedyś planowałam nawet napisac książkę o różnych formach wróżenia i będąc w nowym kraju starałam się znaleźć lokalnego wróżbitę i poznać nowe metody. W Chinach głównie czyta się z reki i miałam okazjębyć u wróża, który wyglądał jak prosto z chinskiego filmu. Miał chyba z 1000 lat, długą, siwą brodę z całych 15 włosów, siedział ubrany w czerwone kimono i czapkę czarodzieja i byłam bardzo podekscytowana, że go odkryłam. Cóż, według jego przepowiedni powinnam mieć szóstkę synów, którzy zaopiekują się mną na starość. Ta prognoza bardzo ubawiła mojego ówczesnego męża, który wysłuchiwał jego słów, a który to również nigdy nie chciał mieć dzieci. Jak się domyślacie, nigdy się to nie stało. W Kambodży królowały zwykłe karty i nie pamiętam dokłądnie przepowiedni, ale jest wielka szansa, że również miałam mieć cała masę synów, być może nie aż sześciu, a tylko czterech. W Brazylii poznałam kompletnie nieznaną mi wcześniej metode buzios (tak się przynajmniej wymawiało, pisownia może byc trochę inna). Pani miała czarodziejski pokoik pełen odpowiednich gadżetów, a że nie mówiła po angielsku, musiałam pojechać z Karoline, moją brazylijską „siostrą”, która tłumaczyła. Pani więc sprytnei wypytała się jej najpierw co tu robię, skąd mie zna i tak w ciągu pierwszych pięciu minut wiedziała już wszystko co chciała. Ale nie wiedziała, że tydzien później opuszczałam Brazylię, miałam zakupiony bilet i już dość intensywnie zaplanowaną przyszłość. Pani przepowiedziała mi sławnego, bogatego i super przystojnego męża na miejscu, w Brazylii, i tylko jednego syna. I tu się nie pomyliła, z tym synem znaczy się, aczkolwiek nie stało się to w Brazylii, a pięć lat później w Londynie, za to sławnego i bogatego męża nigdy nie miałam i mieć nie będę.
A co nam przyniesie Rok Konia? Nie wiem, trzeba znaleźć jakiś dobry horoskop. Albo postawić sobie tarota. Mam nadzieję, że przyniesie odpowiedzi na te wszystkie męczące mnie pytania, co dalej, gdzie dalej, gdzie jechać, czy w ogóle jechać. Czeego także wszystkim życzę. I dużo pieniędzy, to tak a propos czerwonych kopert; wiele słodyczy, to tak a propos chińskich Moon Caków, a mojej kuzynce, której blog bierze udział w konkursie na Blog Roku, zeby wygrała. Jeśli nie macie na kogo głosować,a lubicie dobre, zabawne, sarkastyczno-ironiczne teksty , to polecam. Matkojedyna.blogspot. com.
Szczęśliwego Nowego Chińskiego Roku!
……………………………………………………………..