Ogród królowej Sirikit, czyli trochę słońca z Bangkoku

Bangkok to ogromne, zakurzone i gorące miasto, które potrafi zmęczyć. Krótkie wyjście, wycieczka, zwiedzanie czy zkaupy powodują, że chce się na chwilę przysiąść gdzies na trawie, napić, odpocząć, ale takich miejsc praktycznie nie ma. Jest Lumpini Park, który bardzo lubię, z jeziorkiem i ogromnymi jaszczurami, które nagle wychodza z wody. Jest Jajutak Green, park zaraz obok weekendowego targu Chatuchak, który znajduje się na liście do zobaczenia większości turystów. Takich miejsc przydałoby się więcej. Tajlandia mogłaby wyglądać jak rajskie ogrody przy odribinie wysiłku, z niesamowitymi kwiatami, intensywnymi kolorami i piekną roślinnością, niestety zamiast tego mamy suche chwasty, śmieci wzdłuż dróg i beton.

Wczoraj szkoła zabrała nas do ogrodu im. królowej Sirikit, znajdującego się tuż obok parku Chatuchak, tak – jeden park obok drugiego, choć ten drugi trochę ukryty, schowany z tyłu. Po krótkim praniu mózgu i oglądnięciu filmu wideo o wspaniałej parze królewskiej, w końcu byliśmy wolni i mogliśmy pobiegac w słońcu. „Zima” zniknęła dosłownie z dnia na dzień i upał znowu zaczyna doskwierać. Wszystkim szykującym się do przyjazdu i tym, którzy siedzą w zimowych pieleszach, przesyłam trochę słońca.

2 myśli w temacie “Ogród królowej Sirikit, czyli trochę słońca z Bangkoku”

  1. Dziękuję, przyda się trochę egzotyki zimową porą 🙂
    A jak sytuacja? W naszych gazetach niewiele piszą (albo wcale), bardziej „interesujący” jest temat Ukrainy. I jeszcze Rosja, bo igrzyska za moment. Moja koleżanka wróciła kilka dni temu z wakacji z Tajlandii i miała cudowny urlop, przywiozła piękne zdjęcia.

Komentarz