Jak to się robi w Manchesterze.

 

image

Wracam tylko na chwile, zeby sie pozegnac. Weszlam na strone po dlugiej nieobecnosci i dopiero od czytalam kilka koemntarzy I wpisow. Dziekuje bardzo za pamięć, nawet nominacje.

wiem, mialam wrocic za chwile, ale zycie mnie dopadlo. Albo autyzm mojego syna. Jestem juz kilka dobrych tygodni po diagnozie I doszlam do siebie, na tyle, zeby moc o tym mówić, zeby jakos sie ogarnac. Najpierw byly podejrzenia, potem szukanie lekarzy, potem czekanie na wizyty, pierwsze ogledziny, w koncu ta oczekina wizyta i opinie. I niestety, to co podejrzewalam. Calosciowe zaburzenie rozwoju inaczej niezklasyfikowane. Brzmi strasznie, prawda?

myslalam, ze bede przygotowana na te wiesc, ale jednak nie bylam i troche zajelo mi dojscie do siebie. Wracam teraz na chwile, zeby sie pozegnac. Za 5 dni wyjedzamy do Manchesteru, na stale, mam nadzieje, ze terapie mowy i wczesna interwencja pomoga.

Boje sie strasznie, nowe miejsce, nosi ludzie, nigdy tam nawet nie bylam. Szukanie pracy, domu, przedszkola, czekanie na angielskie opinie lekarskie, to malo fascynujacy temat na bloga. Po staram sie zamieszkac jeszcze jeden, ostatni wpis z moim osobistym, subiektywnym prewodnikiem po Bangkoku. Postaram sie tez odpowiedziec na pytanie, ktore czesto dostaje. Co sie oplaca, gdzie pojechac, co zobaczyc, co kupic I co sprobowac.

Do uslyszenia

image

 

Przerwa w programie

Na chwile znikam, wracam za jakis miesiac. Chwilowe zmiany w pracy, przeprowadzka, szukanie nowego mieszkania, wizyta rodziny, wakacje i bunt laptopa, ktory postanowil nie dzialac, zmusil mnie do podjecia tej decyzj.

Wroce za chwile, ze zdjeciami z podrozy i nowymi postami, by powiedziec, jak to sie robi w Bangkoku. 

Do uslyszenia

Wybory w Bangkoku

Za czym kolejka ta stoi? Po demokrację, po stary porządek, po więcej bałaganu i długich lat transformacji? Przeddzień wyborów przyniósł 6 ofiar śmiertelnych, dzisiejszy poranek jest  – jak na razie – spokojny. Stacje wyborcze ustawiono na terenie lokalnego marketu; tuż obok głosujących,  biznes kwitnie jak zwykłe – smażony kurczak, owoce, ciuchy i zabawki.

Szkoła ostrzegła nas przed ewentualnym wybuchem agresji i mamy być przygotowani na ewentualny dzień wolny. W sumie, dlaczego nie?

Szczęśliwego Nowego Chińskiego Roku

DSC04721

Tajlandia kocha świętować, a jeśli się da – nie pracować. Obchodzą zachodni Nowy Rok, w marcu ich rodzimy, Songkran; a dziś mamy Chiński Nowy Rok. Wszyscy noszą czerwone, jedwabne chińskie suknie, szkoła zorganizowała paradę smoków. Kiedy uczyłam kilka dobrych lat temu w Chinach, wszyscy zajadali siętradycyjnym  Moon Cake, tradycyjnym ciastem wypelnionym różnym nadzieniem, często niestety durianowym; które było absolutnie ohydne. Jeśli durian to tylko suszony, żadna inna forma do mnie nie przemawia –smakuje tak jak pachnie i nie czuję tego niebiańskiego smaku ukrywającego się pod kloacznym zapachem. Dzieci, czasem dorośli, dostają czerwone koperty z pieniędzmi, czerwone lampiony ze złoconymi ozdobami wirują w powietrzu, a zakochane pary siedzą na dachach do północy, czekając na księżyc. Albo przynajmniej powinny.

Znacie historię Chińskiego horoskopu? Dawno, dawno temu w krainie szczęśliwości żył Emperor ze zwierzętami i wszyscy byli równi, ale niestety, jak to z wszystkimi bywa, niektórzy chcieli być równiejsi. Zwierzęta poprosiły Emperora by powiedział, które z nich jest ajważniejsze, najlepsze, Emperor postanowił więc urządzić wyścig, który miał rozstrzygnąć tę zagadkę. Gotowi,do startu, start – zwierzęta ruszają do biegu i prowadzi Wół. Ale sprytny Szczur, tuż za nim, wskoczył mu na grzbiet, przedostając się w ten sposób na drugi brzeg potoku, po czym zeskoczył i pobiegł do przodu, pierwszy przekraczając metę. Szczury są więc przebiegłe, nieuczciwe, sprytne i dobrze radza sobie w zyciu, nie zawsze dzięki ciężkiej pracy. Ale oszustwu. Wół był drugi, trochę wolniejszy, ale wytrwale dążący do przodu, uczciwy i uparty. Inne zwierzęta miały różne przygody po drodze – jedne ratowały innych, kończąc na odległych miejscach, inne zatrzymały się na obiad i drzemkę i skończyły ostatnie. Z tej całej historii łatwo zapamiętać charatery zwierząt opisujące tych, którzy urodzili się pod danym znakiem. Ja jestem Wołem, i nie do końca się zgadzam ze swoją charakterystyką – uparcie dążąca do jasno określonego celu, uparta, stateczna. Chwilowo mam jeszcze większy mętlik w głowie niż zwykle i brak odpowiedzi nakażde z tysiąca pytań. Bliżej mi chyba do Strzelca, który biega z miejsca na miejsce, podróżuje i ma wciąż nowe pomysły.

Ale lubię wszelkiego rodzaju przepowiednie przyszłości, a tarota w szczególności. Sama posiadam talię i od wielu już lat stawiam sobie, czasem innym, starając się wyczytać przyszłość. Kiedyś planowałam nawet napisac książkę o różnych formach wróżenia i będąc w nowym kraju starałam się znaleźć lokalnego wróżbitę i poznać nowe metody. W Chinach głównie czyta się z reki i miałam okazjębyć u wróża, który wyglądał jak prosto z chinskiego filmu. Miał chyba z 1000 lat, długą, siwą brodę z całych 15 włosów, siedział ubrany w czerwone kimono i czapkę czarodzieja i byłam bardzo podekscytowana, że go odkryłam. Cóż, według jego przepowiedni powinnam mieć szóstkę synów, którzy zaopiekują się mną na starość. Ta prognoza bardzo ubawiła mojego ówczesnego męża, który wysłuchiwał jego słów, a który to również nigdy nie chciał mieć dzieci. Jak się domyślacie, nigdy się to nie stało. W Kambodży królowały zwykłe karty i nie pamiętam dokłądnie przepowiedni, ale jest wielka szansa, że również miałam mieć cała masę synów, być może nie aż sześciu, a tylko czterech. W Brazylii poznałam kompletnie nieznaną mi wcześniej metode buzios (tak się przynajmniej wymawiało, pisownia może byc trochę inna). Pani miała czarodziejski pokoik pełen odpowiednich gadżetów, a że nie mówiła po angielsku, musiałam pojechać z Karoline, moją brazylijską „siostrą”, która tłumaczyła. Pani więc sprytnei wypytała się jej najpierw co tu robię, skąd mie zna i tak w ciągu pierwszych pięciu minut wiedziała już wszystko co chciała. Ale nie wiedziała, że tydzien później opuszczałam Brazylię, miałam zakupiony bilet i już dość  intensywnie zaplanowaną przyszłość. Pani  przepowiedziała mi sławnego, bogatego i super przystojnego męża na miejscu, w Brazylii, i tylko jednego syna. I tu się nie pomyliła, z tym synem znaczy się, aczkolwiek nie stało się to w Brazylii, a pięć lat później w Londynie, za to sławnego i bogatego męża nigdy nie miałam i mieć nie będę.

A co nam przyniesie Rok Konia? Nie wiem, trzeba znaleźć jakiś dobry horoskop. Albo postawić sobie tarota. Mam nadzieję, że przyniesie odpowiedzi na te wszystkie męczące mnie pytania, co dalej, gdzie dalej, gdzie jechać, czy w ogóle jechać. Czeego także wszystkim życzę. I dużo pieniędzy, to tak a propos czerwonych kopert; wiele słodyczy, to tak a propos chińskich Moon Caków, a mojej kuzynce, której blog bierze udział w konkursie na Blog Roku, zeby wygrała. Jeśli nie macie na kogo głosować,a lubicie dobre, zabawne, sarkastyczno-ironiczne teksty , to polecam. Matkojedyna.blogspot. com.

Szczęśliwego Nowego Chińskiego Roku!

……………………………………………………………..

Ten i więcej wpisów znajdziecie na http://www.blogerzyzeswiata.pl/

Ogród królowej Sirikit, czyli trochę słońca z Bangkoku

Bangkok to ogromne, zakurzone i gorące miasto, które potrafi zmęczyć. Krótkie wyjście, wycieczka, zwiedzanie czy zkaupy powodują, że chce się na chwilę przysiąść gdzies na trawie, napić, odpocząć, ale takich miejsc praktycznie nie ma. Jest Lumpini Park, który bardzo lubię, z jeziorkiem i ogromnymi jaszczurami, które nagle wychodza z wody. Jest Jajutak Green, park zaraz obok weekendowego targu Chatuchak, który znajduje się na liście do zobaczenia większości turystów. Takich miejsc przydałoby się więcej. Tajlandia mogłaby wyglądać jak rajskie ogrody przy odribinie wysiłku, z niesamowitymi kwiatami, intensywnymi kolorami i piekną roślinnością, niestety zamiast tego mamy suche chwasty, śmieci wzdłuż dróg i beton.

Wczoraj szkoła zabrała nas do ogrodu im. królowej Sirikit, znajdującego się tuż obok parku Chatuchak, tak – jeden park obok drugiego, choć ten drugi trochę ukryty, schowany z tyłu. Po krótkim praniu mózgu i oglądnięciu filmu wideo o wspaniałej parze królewskiej, w końcu byliśmy wolni i mogliśmy pobiegac w słońcu. „Zima” zniknęła dosłownie z dnia na dzień i upał znowu zaczyna doskwierać. Wszystkim szykującym się do przyjazdu i tym, którzy siedzą w zimowych pieleszach, przesyłam trochę słońca.

W odpowiedzi na emaile i zapytania o sutuacje w Bangkoku

W ciagu ostatnich dni dostaje bardzo wiele emaili, na ktore nie jestem w stanie odpowiaac indywidualnie, pozwolcie wiec, ze zrobie to tutaj. Wszyscy zadaja w sumie to samo pytanie – czy jako osoba mieszkajaca w Tajlandii moge powiedziec, ze planowany przyjazd za kilka dni bedzie bezpieczny.

Niestety, nie umiem odpowiedziec, bo chyba nikt nie jest stanie przewidziec wypadkow kilku kolejnych dni. Tajskie protesty wygladaja bardzo inaczej niz zachodnie – nikt tu nie biega, nie krzyczy, nie rzuca kamieniami czy gazem lzawiacym, nie ma armatek wodnych. Ludzie siedza na jednym miejscu/placu, jest mownica, jest czesto muzyka – wyglada to bardziej jak przygotowanie do koncertu na swiezym powietrzu niz zamieszki. Ale zabito jednego z przywodcow opozycji, a dzisiaj wybuchla walizka na lotnisku miedzynarodowym Suvarnabhumi. Jakie bedzie mialo to konswekwencje? Nie mam pojecia. O ile nie boje sie o zdrowie/zycie i turysci rowniez nie powinni, nikt nie umie zagwarantowac, ze nie zamkna ruchu powietrznego co oznacza chaos, koszty, koczowanie na lotnisku i brak mozliwosci opuszczenia Tajlandii.

Wiem, ze nie pomoglam i wciaz pozostaja watpliwosci, ale niestety nikt nie jest w stanie powiedziec nic jednoznacznie.

Stan wyjatkowy w Bangkoku

Do wszystkich, ktorzy wybieraja sie do Tajlandii i pytaja mnie o sytuacje-wczoraj rzad zdecydowal sie wprowadzic stan wyjatkowy, ktory zaczyna sie dzis i ma trwac 60 dni. Oznacza to, ze policja, armia I rząd, ktore Dotad Nautralne in Byly. ie braly udzialu w rozbrajaniu demonstracji, od dzisiaj beda czynnie dzialac i dostosowywac swoje dzialania do sytuacji.Podejrzewam, ze sytuacja bedzie stawac sie coraz bardziej napieta im blizej wyborow. Nikomu nie stanie sie nic zlego, jesli bedziecie omijac 6 punktow, gdzie zbieraja sie demonstranci, natomiast moga byc problemy z lotami i musicie sie liczyc, ze trzeba bedzie przedluzyc wakacje. Dla poslugujacych sie angielskim polecam Twitter @ Richard Barrows, ma chyba najswiezsze wiadomosci non stop. Jesli Planujecie Zostacw Bangkoku, polecam Khao San Rd, ktory Wciaz Pozostaje beztroski I bezpieczny, Przynajmneij Dotychczas. I link do mapy Demonstracji Http://news.bbc .co.uk/2/hi/asia-pacific/8686921.stm

Poniedziałkowo

W ciągu ostanich kilku dni dostałam dużo listów, emaili i komentarzy z ciepłymi słowami, z pytaniami o samopoczucie, pełne troski. Dziękuję bardzo, wszystkim razem i z osobna, i wszystkim też mówię – nie martwcie się, serio – wygląda to gorzej niż jest w rzeczywistosci.

Bo sytuacja w Bangkoku jest dziwna i można ją przedstawić dwojako – „wszystko w porządku”, lub „bomby, granaty i ranni”. W sobotę rano pojechałam do pracy, mojej dodatkowej, sobotniej szkoły, która jest już bliżej centrum i nagle zobaczyłam wyludnione ulice, puste centrum handlowe i ruch uliczny mniejszy o pewnie z połowę. Jeszcze nigdy nie zajechałam tak szybko, jeszcze nigdy nie widziałam tak pustej autostrady, gdzie normalnei ślęczę półtorej godziny w korku. Bangkok i demonstranci zdaje się być przyczajony, ale co jakiś czas daje o sobie znać – a to zastrzelony śmieciarz, a to wybuch granatu raniący demonstrantów, a to pomniejsze protesty w innych częściach miasta.

A z drugiej strony turyści robiący sobie zdjęcia z protestującymi i straganiarzy sprzedajacych koszulki z nadrukiem „Przeżyłam zamnknięcie Bangkoku”, robiących świetny interes. Mój znajomy, który pojechał wczoraj zobaczyć jak to wyglada w rzeczywistości, wrócił zniesmaczony i posunął się wręcz do kuriozalnego stwierdzenia, że ” już wiem o co w tym wszystkim chodzi, te demonstarcje to po to, żeby zwiekszyć sprzedaż i zarobić więcej kasy.” To już chyba dość daleko posunięte wnioski i byłaby to najdziwniejsza strategia sprzedaży – demonstracje i protesty jako czynnik zwiekszający popyt. Już widze nowe tematy magisterek ;). To na pewno nie tak i trzeba pamiętać, że jesteśmy w Tajlandii, nie można więc się spodziewać protestów w zachodnim stylu czy tego, że wszyscy przyłącza się do demonstarcji i całe miasto ruszy do boju.

Ale faktem jest, że oprócz kilku miejsc w Bangkoku, gdzie nie należy się pojawiać, jeśli życie ci miłe, życie toczy się dalej. Turyści oblegają Khao San jedząc pad thai i ujeżdżając tuk-tuki, centra handlowe kuszą końcówką wyprzedaży, a moi znajomi przylatują dziś w nocy i za kilka dni ruszają na Phi Phi, żeby spędzić wakacje w raju.  Gdyby spojrzeć na miasto z lotu ptaka, zobaczyć by można kilka pukcików, gdzie tłum jest większy niż zwykle i to tam, w tych sześciu czy siedmu miejscach, nie należy sie pojawiać. Nie należy też nosić czerwieni i żółci, tak na wszelki wypadek, gdyby przypadkiem trafiło się nie w to miejsce o nie tej porze. Poza tym można spać spokojnie, planować podróże, rezerwować bilety i mierzyć bikini. Nic nikomu sie nie stanie. Więc strapione mamy podróżujacych córek, śpijcie spokojnie; ci, którzy nie wiedzą, czy rezerwować bilety- rezerwujcie; ci, którzy nie wiedzą, czy będą mogli zwiedzić zamek królewski -na pewno się wam uda. Nie kupujcie tylko tych koszulek z napisem o zamknięciu Bangkoku, bo z tego wszyscy będą się śmiać.

źróło: blogs.cfr.org
źróło: blogs.cfr.org

Demonstracje w Bangkoku

Dzisiaj rano obudziłam się i zobaczyłam email od TVN24 z pytaniem czy nie zechciałabym skomentować sytuacji w Bangkoku podczas wieczornych wiadomości. Najpierw pomyśłałam, że to żart, potem, że może jeszcze śnię, w końcu była 6.00 rano, potem dotarło do mnie, że to jednak jawa i email jest jak najbardziej serio. Może inni blogerzy, którzy piszą od lat i znani są wirtualnie, mają już takie niespodzianki za sobą, dla mnie był to mój „pierwszy raz” i stres lekko przygniótł, na szczęście już po wszystkim, mam nadzieję, że coś sensownego zdołałam sklecić.

Ale stres pozostał, choć spowodowany czym innym, bo zaczęłam się lekko bać. Do tej pory nikt nic nie mówił o całej sytuacji, mówię tu o moich znajomych nauczycielach, o pokoju nauczycielskim. Czasami ktos coś napomykał i tak naprawde rozmawiałam z jednym znajomym zainteresowanym polityką. Dzisiaj nagle wszyscy siedzieli zaniepokojeni, snując plany ewentualnej ucieczki. Wszyscy planują uciekać do Kambodży, z tymże większość z nich ma motory lub samochody, a ja, cóż – co najwyżej wózek mogę pchać i szybko przebierać nogami. Dopadł mnie niepokój, bo mówi się o odcięciu Internetu, telefonii komórkowej, wody i prądu, mówi się o zamknięciu ruchu lotniczego za dwa dni. W tym wypadku nie będzie można nawet wylecieć i zostaje droga lądowa. Chociaż banki miały być otwarte i obiecały pełne bankomaty, wypłaciłam dzisiaj wszystkie pieniądze, bo zajęcie kont bankowych jest legalne w tym kraju i można stracić wszystkie pieniądze bezpowrotnie. Poza tym zaraz idę nabierać wodę do butelek, tak na wszelki wypadek. Pewnie nie martwiłabym się tak, gdybym nie była tu z Alexem, ale moim zdaniem pokojowe demonstracje będa do czasu i wszystko skończy sie wielką rozróbą i ofiarami smiertelnymi. Ostatnio było ich 70, więc całkiem nie mało. Nie martwię się o życie, czy bezpieczeństwo, martwię się o brak jedzenia, wody pitnej, pieluch i mleka w proszku.

Mówi się o podburzaniu mieszkańców, o tym, że prowokuje się bójki, za które wini się demonstrantów, ba – nawet zastrzelono kilku policjantów – wszystko by spowodować gniew i złość mieszkańców Bangkoku, co mialoby pociągnąć za sobą przemoc i policja, do tej pory neutralna, będzie musiała zacząć działać. A jeśli do akcji wkroczy policja, wkroczy i armia i tu już zacznie się walka na serio i skończy się pokojowa atmosfera. Wszyscy (mówię tu o falangach) są przekonani, że dojdzie do rezlewu krwi, pytanie tylko kiedy. Pytanie jak długo będzie to trwało i jakie skutki pociągnie za sobą.

Dziasiaj, kilka godzin wcześniej, miałam rozmowę w sprawie pracy w Malezji i czekam z niecierpliwością na odpowiedź, choć przyjdzie mi poczekać z tydzień. Nie, moja decyzja o wyjeździe nie była spowodowana sytuacja polityczna, tak się akurat złożyło, że fajna możliwość się pojawiła a wszystko zbiegło się w czasie. Pytanie- dostanę, nie dostanę? Zdołam wylecieć, czy będę musiała jechać do granicy i wylatywać z Kambodży lub innego sąsiedniego kraju? Jest się czym martwić, czy nie? Pytania, pytania, pytania. Czy ktoś ma jakieś pomysły?

Bangkok zamknięty

Jutro oficjalnie nastąpi zamknięcie Bangkoku, któż to wie, na jak długo. Teoretycznie, jeden dzień, ale myślę, że to początek czegoś dłuższego. Jak widać, temperatura wrzenia doszła wreszcie do momentu, kiedy para zaczyna buchać buch buch i wprawia koła i gwizdki w ruch.

Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że siedząc tu, na przedmieściach Bangkoku, nie wiem wiele więcej niż wszyscy śledzący oficjalne wiadomości na ten temat. Różnica taka, że ja nie oglądam TVN 24, a BBC News i Aljazeerę. I śledzę w necie tutejsze strony, które niestety najczęściej są po tajsku, więc niewiele rozumiem i poza zdjęciami praktycznie nie jestem niczego pojąć. Wiem więc tyle co wy, jeśli ktos czyta ten post, żeby usłyszeć mądre, polityczne proroctwa to niestety muszę rozczarować.

Media pełne są zdjęć z kampanii Respect My Vote, to a propos wyborów w lutym, i na moim osiedlu również pojawił się taki znak. Przyczepiony do znaku drogowego, a raczej lustra panoramicznego, stojącego przy takim małym parczku, kawałku trawki, ziemi niczyjej. Nie wiedomo więc, kto to napisał i zamieścił, można zgadywac, że ten z domu na lewo albo na prawo. A może wcale nie, może to tak dla zmyłki przeciwnika i naprawdę zamieścił go ktoś tam z sąsiedniej ulicy? Ponoć kilka dni temu właśnie w Rangsit, gdzie mieszkam, miało miejsce jakieś intensywne starcie na ulicy i kilka osób zostało ciężko rannych. Grupa z Rangist szła w kierunku starego lotniska i zostało dośc skutecznie zmasakrowana. Ale wiem to nieoficjalnie, od koleżanki, której mąż Taj aktywnie uczestniczy w demonstracjach. Ha, coś tam więc jednak wiem więcej niż BBC i AlJazeera.

Jutro Bangkok zostaje zamknięty,szkoły nieczynne, firmy pewnie też, przynajmniej większość. Mnie to nie dotyczy, bo u mnie w szkole udaje się, że nic się nie dzieje i życie toczy się jak zawsze. Typowe tajskie podejście do sprawy, bezpośrednia konfrontacja nie wchodzi w grę. Wciąż się nie boję, myślę, że najwyżej mogę mieć kilka dni wakacji i jeśli nosa nie wyściubię poza własną okolicę, to niczego nie zobaczę. No ale nie wyściubię, bo nie będę Alexa brała na demonstrację. Pozostaje mi śledzić rozwój sytuacji w necie.

Zapiski z życia codziennego w Tajlandii

Healing Autism & ADHD

A Mom's View on Biomedical Interventions

Poet Charms

poetry © Malgosia Kobylinski

Off temat

LIFESTYLE. OFFTOPIC konstruktywnie. O kreatywnej PRACY, biznesie, o KULTURZE. O kreatywnym i świadomym ŻYCIU.

Rusz w Podróż

Zapiski z życia codziennego w Tajlandii

Thai Teachers

...the truth about teachers in Thailand

FABRYKA CZASU ULOTNA

podróże, trochę humoru i coś do jedzenia

Kamień na kamieniu

Śladami osadników w Kreis Thorn i nie tylko

Little Town Shoes

zapiski o życiu w Nowym Jorku

Polka w Afryce

Zapiski z życia codziennego w Tajlandii

WIZJA LOKALNA

kultura, literatura, film, sztuka, malarstwo, podróże, natura, psychologia, filozofia

pizon.jan

blog podróżniczo fotograficzny

Żeby żyło się lepiej, a co najmniej wygodniej

Blog lifestylowy - Warszawa, kultura, design, książki, architektura, sprawy społeczne

U stóp Benbulbena

pocztówki z Irlandii

Pankazek ______ Podróże do miejsc opisanych

Fotograficzna kronika moich podróży po świecie

W krainie deszczowców..

blog o życiu w Dublinie i Irlandii

Stany antysymetryczne

Marcin Perzanowski fotografuje