Wszystkie wpisy, których autorem jest Jak to się robi w Bangkoku

Z wizyta w Muzeum Rolnictwa

Musze przyznac, ze nie spodziewalam sie niczego wielkiego po tej wycieczce.  Kompletnie nie po drodze, gdzies miedzy Ayutthaya a Bankokiem, daleko od cywilizacji. A tu prosze, mila niespodzianka.

Design w Tajlandii moze byc piekny i minimalistyczny, delikatnie orientalny albo pelen plastikowo-zlotego kiczu z brokatowa posypka. Wisdomking.or.th to przyklad polaczenia azjatycko-zachodniego stylu, z super efektem. Jesli widzieliscie juz w Tajlandii wszystko, to polecam to miejsce. A! i tak naprawde nie ma nic wspolnego z rolnictwem. To taka Tajlandia w pigulce, pokazujaca rozne region, zawody, kulture. Rolnictwo tez jest, oczywiscie, nawet z bajorkiem gdzie taplaja sie wodne buffalo i ponoc mozna na nich jezdzic. Ponoc, bo nam sie nie udalo. A szkoda.

Rolnictwo

Rybolostwo

Biznes

Dziekujemy i zegnamy! EK3/2 🙂

jaktosierobiwbankoku, jak to sie robi w bankoku, tajlandia, bankok, blog podrozniczy

Prawie jak w Ascot

Prawie. Wycieczka do Muzeum Rolnictwa okazala sie byc nie lada gratka dla Tajskich fashionistek.

Czego nauczyly mnie egzaminy w przedszkolu

Moje przedszkolaki zakonczyly dwutygodniowa sesje egzaminacyjna. Wszyscy zdali, ale nikt nie mogl dostac maksymalnej ilosci punktow. Nawet, jesli w rzeczywistosci zrobili wszystko bezblednie. To odzwierciedla cala kulture tajska. Nie ma porazki, ale nie ma perfekcji, wszystko jest przecietne. Z wyjatkiem Buddy i krola, oczywiscie. No i tak naprawde zawsze beda rowni i rowniejsi.

W Tajlandii istnieje powiedzenie „maj pen laj”, ktore tak do konca trudno przetlumaczyc. Nic sie nie stalo, nie ma problemu, nie szkodzi. Rewelacja, jesli to Ty cos zepsujesz, palniesz, zrobisz glupiego. Nie sciagnelam butow wchodzac do klasy – maj pen laj, nic sie nie stalo. Nie zatrzymalam sie podczas hymnu narodowego? Maj pen laj. Nie odklonilam sie zgodnie z tajska etyka? Maj pen laj. Gorzej, jesli to mnie dzieje sie krzywda i wsciekam sie, a oni z tym genialnym spokojem i usmiechem odpowiadaja „maj pen laj”. Bankomat wciagnal mi karte i musze placic za nowa- maj pen laj. Zaraz, zaraz, to nie moja wina, pamietalam PIN i nie dosc, ze nie mam jak wyciagnac pieniedzy to jeszcze mam placic? Maj pen laj, 150 bahtow.

Ostatnio zostalam ciezko doswiadczona przez maj pen laj podczas egzaminow. Ci, ktorzy nie zdali, mieli dostac wiecej punktow; ci, ktorzy zdobyli maxa, mieli dostac ich mniej. W jaki sposob? Prosty – gumka myszka i olowek. Zaraz, zaraz, ale to nieuczciwe. Maj pen laj… On tego nie wie, nie jest w stanie tego napisac. Maj pen laj, teacher, maj pen laj. Trzeba poprawic, to tylko tak na pokaz, a nie prawdziwy egzamin. Serio? To po co w ogole….? Jak to po co, musza sie nauczyc! Maj pen laj!

Wymazuje bledy, poprawiam bledne odpowiedzi, zmieniam wynik. Wreczam nowa liste z punktami. Niestety, wciaz niedobrze.
– 20 na 20 punktow? Nie, teacher, nie…
– Ale niektorzy potrafia, sami to napisali.
– Maj pen laj, nie wazne, trzeba dac im mniej.
– Jak to mniej? Egzaminy sa juz sprawdzone, poprawione, nie moge nagle udawac, ze zrobili bledy.
– Maj pen laj, teacher, maj pen laj. Po prostu trzeba zmienic ostateczny wynik, napisac, ze dostali 18 punktow.
– Ale…
– Maj pen laj, teacher, maj pen laj.

Zmieniam wyniki, obnizam, dodaje. Wszystko sie wyrownuje, usrednia. Nikt nie jest bardzo dobry, nikt nie jest zly.  Ci, ktorzy sie staraja, ucza i przykladaja, nie zostaja wynagrodzeni. Ci, ktorzy olewaja wszystka, bezkarnie kontunuuja legalne bimbanie. Szara masa czy rownosc? Maj pen laj.

Coraz czesciej mysle o Alexie, o tym gdzie on pojdzie do przedszkla, gdzie bedzie sie uczyc. Moje plany, zeby poszedl tutaj, coraz mniej mi sie podobaja. Praktycznie nie zgadzam sie z calym systemem edukacyjnym. Tylko czy powrot do Europy zagwarantuje mi cudowne dziecinstwo dla niego? Mila pania przedszkolanke? Gry i zabawy edukacyjne pozwalajace mu odkrywac swiat? Rozwijac logike? Zdobywac maxymalna ilosc punktow? Czy bedzie to szkola kombinat, przepelniona klasa, zestresowana pani z lapanki, ktora nie bedzie w stanie dotrzec do wszystkich indywidualnie. I ktora z tych opcji jest lepsza? A moze trzecie wyjscie? Tylko jakie?

Samotnosc w Bankoku

Przyjechali znajomi. Odjechali znajomi. Swieta, swieta i po swietach. Powinnam sie cieszyc, powinnam sie usmiechac do wspomnien a ja zamiast tego siedze przytloczona samotnoscia.

Jeszcze kilka godzin temu podloga zawalona byla torbami, prezentami, podroznymi bibelotami. Smiech, podekscytowany Alex biegajacy miedzy zabawkami, radosnie piszczacy i bawiacy sie z Ronym i Stuartem. Stol zastawiony tajskim jedzeniem, ktore chcialam, zeby koniecznie sprobowali. Wspomnienia. Co slychac u znajomych, co slychac w bylej firmie, co slychac w Londynie. Gosc w dom, Bog w dom. Cudownie, ze jestescie.

A teraz zbieram papierki, wyrzucam resztki, ukladam zabawki. Znikaja pudelka po prezentach, znikaja torby, zniknal materac. Z kazdym centymetrem czystej podlogi wkrada sie samotnosc i pustka, coraz ich wiecej. Znika radosc, coraz mniej wszystko wydaje sie realne. Nie tylko ich wizyta, wszystko. Nigdy nie lubilam sprzatac, dzisiaj lubie jeszcze mniej.

W momentach takich jak dzis Bankok wydaje sie ogromny, wielki, przytlaczajacy i obcy. Samotnosc w tlumie, poczucie bezsensu, pojawiaja sie pytania „gdzie dalej? kiedy? dokad? jak dlugo jeszcze?”. Nie powinnam nawet probowac na nie odpowiedziec. Nie dzisiaj. Powinnam pojsc spac, polozyc sie obok Alexa, przytulic i zasnac. Jutro bedzie lepiej.

Lekcja skromnosci przed lekcja plywania

IMG_0389

Pamietam, ze bedac przedszkolakiem, mialam lekcje plywania. Raz w tygodniu wsadzano nas w autobus, wieziono do centrum miasta i kazano sie samym przebierac, rozbierac i szykowac do wody. Jako, ze laznia miesci sie w starym, poniemieckim budynku, szatnie byly dosc dziwne – rzad ciasnych, ciemnych komorek, gdzie oprocz malej laweczki nie bylo nic wiecej. Jako, ze byla nas dwojka lub trojka w jednej szatni, przebieranie bylo dosc uciazliwe, zwlaszcza, kiedy trzeba bylo naciagnac ubrania na mokrawe, nie do konca wytarte ciala. A potem bieglysmy na wielka platforme, na ktora dmuchalo cieple powietrze i suszylysmy wlosy. Jesli sie udalo. Bo bedac najnizsza dziewczynka zawsze mialam problem ze znalezieniem odpowiedniego miejsca i wracalam do przedszkola z mokrymi wlosami. Po kilkukrotnym zapaleniu ucha moja przygoda z plywaniem zostala zakonczona przez zdenerwowana mame i plywac nauczylam sie zdecydowanie pozniej.

Teraz to ja ucze w przedszkolu i chociaz nie ucze plywania, a angielskiego, to jednym z moich obowiazkow jest pomaganie mojej Tajskiej „wspolwychowawczyni” z basenem i przebieraniem. I choc brzmi to dosc neutralnie, rzeczywistosc okazala sie byc dosc zaskakujaca.

Co srode, po porannym apelu wracamy do klasy. Plywanie zaczyna sie za 40 minut, co oznacza, ze moja lekcja bedzie skrocona i 20 minut wczesniej idziemy na basen. Zeby nie marnowac czasu, przebieranie odbywa sie zaraz na poczatku mojej lekcji, wiec wszyscy siedza w strojach kapielowach, czepkach i goglach. Ale to nie jest w tym najdziwniejsze. Najdziwniejsze jest caly rytual przebierania, ktorego moja zachodnia logika pojac nie moze.

Zaczynamy. 8.30, klasa. Chlopcy na lewo, dziewczynki na prawo. Wiekszosc zaczyna zrzucac ciuszki na srodku, stojac kompletnie nago, grzebiac w plecakach, wyciagajac stroje i czepki, upychajac buty i uniformy, zeby nic sie nie zgubilo. Co niestety nigdy sie nie udaje i zawsze jest maly dramat – „Prosze pani, on ubral moje skarpetki!”.

Zadne z tych dzieci nie ma oporow przed nagoscia, rozebraniem sie, przed tym, ze jestem tam ja i jeszcze 2 inne nauczycielki. Kompletna dziecieca ignorancja. Aczkolwiek nie jest to w smak tajskim wychowawczyniom, ktore cmoktaja z przygana i kaza im sie schowac. Tylko gdzie? 2 dziewczynki za moim biurkiem, 1 chlopiec siedzi w rogu, nie osloniety niczym tak naprawde, ale zachowujacy sie jakby nikt go nie widzial. Auan (moja asystentka) gasi swiatlo, ale jest 8.30 rano wiec w sumie nie daje to zadnej roznicy, procz tego, ze zamiast zoltego swiatla jest naturalne, dzienne. Niektore dzieci sa juz przebrane, inne wciaz walcza z opornymi rekawami, nie moga wbic sie w przyciasny stroj, wiec prosza mnie o pomoc. Stoje na srodku klasy i naciagam nogawki, poprawiam skrecone szelki, upycham wypadajace wlosy pod czepki. Wciaz kilka najwolniejszych dzieci biega nago po klasie szukajac zagubionych ubran. Auan krzyczy na nich, jak tak moga, nago po klasie? czy nie maja wstydu? przyzwoitosci ? ubierac sie i tu juz! dzieci niewzruszane patrza na to wszystko i  w sumie im sie nie dziwie. Nie ma tu  szatni, nie ma oddzielnych pomieszczen dla chlopcow i dziewczynek, a za chwile,  juz po lekcji plywania, wszyscy beda kapac sie pod wspolnymi prysznicami nadzy; po czym owinieci tylko recznikiem wroca do klasy, idac gesiego  na pierwsze pietro przez cala szkole.

Czemu ten krzyk? Skad ta nagla przygana? dlaczego jest OK byc nagim kiedy wszyscy sie przebieraja,  ale nagle, kilka sekund pozniej, juz nie jest? I czemu nie wywoluje to zadnej reakcji w kazdy inny dzien tygodnia, kiedy dwojka moich przedszkolakow wraca z dodatkowych zajec plywania, tuz na poczatku mojej lekcji? Kiedy wszyscy juz siedza w lawkach,  oni lekko spoznieni, wbiegaja do klasy i juz praktycznie od drzwi stoja nadzy, patrzac co sie dzieje, sciagajac slipki, naciagajac bielizne, szukajac zagubionych skarpet. Dziewczynka i chlopiec. Staraja sie uczestniczyc w lekcji, czasem nawet podbiegna do tablicy, zeby cos pokazac. Wszyscy patrza na to obojetnie, zadna z nauczycielek nie krzyczy. Pelne przyzwolenie. Tajska logika.

Grzegorz Lato w Bankoku

Kilka dni temu wybralam sie na poranny spacer z Alexem wokol naszego osiedla. Leniwa sobota, poranek, cisza i spokoj. Chociaz Bankok jest pelen obcokrajowcow, wciaz wzbudzamy swojego rodzaju sensacje i czasami jestem zmeczona slyszac ciagle „falang! falang!” i tego dnia nie mialam ochoty na sasiedzkie pogawedki.

Za to Alex mial ochote wyrwac swiatlo migacza z samochodu zaparkowanego na ulicy, wiec chcac nie chcac musialam nawiazac przyjacielska pogawedke z dosyc zaniepokojonym wlascicielem auta. Usmiechnelam sie przepraszajaco, podzialalo. Usmiech w Kraju Usmiechow wciaz jednak dziala, pomimo tego, ze ponoc ostatnio stracil ostatnio na znaczeniu.

– Skad jestes? – uslyszalam.
– Booo Lan – odpowiedzialam, starajac przeciagnac sie oooo tak,zeby zabrzmialo to choc troche poprawnie. Polska to w Tajlandii Boooolan, podobnie jak w Chinach. Ponoc w jezyku chinskim oznacza to Kraj Blekitnego Kwiatu i Fali. Pieknie, prawda? Mam przynajmniej nadzieje, ze to prawda; tak kiedys powiedzial mi moj student i chyba nie mial powodu by klamac. Przynajmniej komus nie kojarzymy sie z wodka, sniegiem i kielbasa.

– O, Polska!  – uslyszalam w odpowiedzi.
Polska? zaraz, zaraz, skad on wie? Nie wypowiedzial nazwy po angielsku, ale po polsku, skad on? jak to? Spojrzalam zdziwiona.
– Tak, a skad wiesz?
– Jestem fanem pilki noznej.

Jesli mialo to cos wyjasnic, to chyba nie mnie. Czyzby cos mnie ominelo? Czyzby nasi pilkarze cudownie stali sie genialnymi graczami w ciagu nocy, dobrzy na tyle by w odleglej Tajlandii fani futbolu wiedzieli, jak wymawaic nazwe Polski w naszym ojczystym jezyku? A moze wrecz przeciwnie? Moze sa tak beznadziejni, ze ich slawa, albo raczej nieslawa, siega tak daleko? Moje zdziwienie musialo byc dosc intensywne, bo mezczyzna powiedzial:
– Slyszalas o Grzegorzu Lato?

Czy slyszalam o Grzegorzu Lato? I owszem, ja tak, nie raz. Ale on? Skad on slyszal o Grzegorzu Lato?
– Strzelil Brazylii gola na mistrzostwach swiata w 78 – kontynuowal moj rozmowca.
– W 74.
– A tak, byc moze.

Nie jestem na tyle wiekowa by osobiscie pamietac gol Grzegorza Lato, slyszalam jednak o nim wielokrotnie mieszkajac w Brazylii. To jeszcze moge zrozumiec, to wlasnie im strzelilismy tego gola i jesli sie nie myle, zajelismy drugie miejsce w mistrzostwach swiata. Tam wciaz pamieta sie o nim i musi byc do dosc mocna zadra na ich pilkarskiej dumie narodowej W Brazylii ten oslawiony gol byl tematem, ktorym zagajalam moich studentow na lekcjach, zdobywajac natychmiastowe uznanie w ich oczach. Jednak nigdy nie sadzilam, ze Grzegorz Lato odnajdzie mnie kiedys w Bankoku. I choc wielokrotnie obiecywalam sobie, ze musze zobaczyc te bramke na You Tubie, nigdy tego nie zrobilam. Az do zeszlej niedzieli. Przezyjmy to jeszcze raz…