Jaktosierobiwbankoku, jak to sie robi w bankoku, tajlandia, bankok, zycie w bankoku, blog podrozniczy, blog o tajlandii, blog o azji, skokwbokblog

40 lat minęło

Jak jeden dzień. Ta piosenka z Czterdziestolatka siedzi w mojej głowie i nie chce przestać grać. W sumie dobrze mi się kojarzy, bo z wakacjami u dziadków w Bydgoszczy, a Bydgoszcz po prostu uwielbiałam. Inżynier Karwowski miał rodzinę, żonę i dwójkę dzieci i budował nowe osiedla ku chwale i czci ojczyzny. Jednym słowem – sukces.
A ja? Nie mam żony ani dwójki dzieci, nie mam ustabilizowanej kariery i nie robię nic ku czci naszej zmęczonej ojczyzny. Ba, nawet nie mam nawet pojęcia co chcę robić, gdzie osiąść ani kiedy się to stanie. Więc 1:0 dla inżyniera Karwowskiego. Ale mieszkam w Bankoku, a nie na warszawskim Ursynowie (bo chyba tam mieszkał, nieprawdaż?) więc tu wygrywam. No i mój syn jest lepszy niż jego dwójka dzieci i rodzina razem wzięta.

Czy chcę czy nie, siadam i podsumowuję. Wiem, że nie powinnam, ale nie mogę przestać. Pierwszy raz podsumowywałam 10 lat temu, kiedy obchodziłam trzydziestkę i miałam jeszcze większą jesienną deprechę niż teraz. Moje małżeństwo się rozsypywało i oficjalnie rozstaliśmy się miesiąc później, mieszkałam w Londynie, którego nie lubię, nie lubiłam i lubić nie bedę i wiedziałam tylko, że tam zostać nie chcę, nie miałam kariery, ani pojęcia co, gdzie i kiedy zrobić ze swoim życiem. Więc w sumie wiele się nie zmieniło, z wyjątkiem tego, że pojawił się w moim życiu Alex i jest to najlepsza rzecz jaka mi sie przytrafiła. Ale z drugiej strony byłoby fajnie wymyślić szybko to gdzie, co i kiedy właśnie dla niego, żeby nie ciągać go po świecie i pozwolić mu zapuścić korzenie, stworzyć dla niego dom z psem, kotem, koleżankami i kolegami, przyjęciami urodzinowymi, świętami i wszystkimi dziecięcymi dodatkami. I tu już trudniej.

Więc siedzę i męczę swój kryzys wieku średniego, ale w sumie mam chyba prawo. Jeszcze tak z tydzień, a potem wezmę się w garść i będę zwarta i gotowa do dalszej walki z życiem. Obiecuję. Obiecuję bardziej sobie niż Wam. Jeśli się nie mylę, kolejna zwrotka z Czterdziestolatka mówi, że „to piękny wiek” i ponoć w ogóle życie zaczyna się po czterdziestce, więc kto wie, może nagle mnie olśni, wygram w totka albo życie zaskoczy mnie w miły sposób. Cud się zdarzy.

W sumie zaskoczyło mnie w sobotę, kiedy obchodziłam swoje urodziny z moimi znajomymi. Miał to być cichy wieczór w trójkę, a skończył się na dość szalonej imprezie z dwoma drużynami futbolu gaelickiego- jednej z Bankoku i jednej z Kuala Lumpur. Nigdy nawet nie słyszałam o piłce irlandzkiej, a tu proszę – impreza, nowi ludzie i do tego wszystkiego poznałam Izę, Polkę, która żyje i uczy w Malezji i była w Tajlandii ze swoją drużyną. Może to znak, że trzeba ryzykować, szaleć, nie myśleć, że stabilizacja jest fajna, i próbować osiągać rzeczy niemożliwe?

Mam nadzieję, bo w prezencie urodzinowym zafundwałam sobie forum Internetowe na spółkę z koleżanką. Zafundowałam to brzmi dumnie, naprawde zafundowała mi mama – dziękuję ci mamo! Mam nadzieję, że to dobra inwestycja. Trzymajcie kciuki, niech się uda. Niech w końcu coś wyjdzie, rozwinie się, trwa i rośnie. Serio potrzebuję jakiegoś pozytywu w życiu, żeby móc skąd czerpać siły. Przede mną zmiana pracy, a to wiąże się z przeprowadzką, szukaniem nowej niani, płaceniem depozytów i kolejnych procesów imigracyjno-wizowych, visa runs i tym podobnych przyjemności. I tym optymistycznym akcentem zakończę.

P.S. Futbal gaelicki brzmi całkiem interesująco. Połączenie piłki nożnej z rugby. Szybki i dynamiczny, fajnie by było kiedyś spróbować zagrać.

6 myśli w temacie “40 lat minęło”

Komentarz